czwartek, 29 października 2015

Czego uczy sie mózg, kiedy idzie do szkoły. Czy istnieje nauczanie przyjazne dziecku?




Dzisiejsza szkoła wykorzystuje nowoczesne technologie, zatrudnia i weryfikuje wspaniałych nauczycieli, stosuje uaktualniane programy nauczania, ale wciąż nie zna przedmiotu o nazwie neurodydaktyka.  Mogłyby to być wszystkie te zajęcia, które łączą nauki przyrodnicze  z nauką o języku,  kształtujące świadomą komunikację, wykorzystujące wiedzę o funkcjonowaniu mózgu, stymulujące procesy poznawcze, pamięć , koncentrację, kreatywne myślenie. Dziecko, aby mogło się uczyć i nauczyć, musi w zupełnie bezstresowej atmosferze rozwiązywać stawiane mu problemy, ćwiczyć wytrwałość w dążeniu do celu, eksperymentować i samodzielnie szukać drogi. System oparty na podawczych metodach, grupowym oddziaływaniu, egzekwowaniu, sprawdzaniu i ocenianiu jest nieefektywny i opresyjny zarówno dla dziecka jak i nauczyciela. 

Wiele opracowań dotyka problemu zauważania potrzeb edukacyjnych dziecka, wskazując na rolę stymulacji mózgu przez rozwijanie bazy neuronów lustrzanych. Mechanizmy dostrajania, współbrzmienia, odzwierciedlania możemy torować od najwcześniejszych miesięcy. Dzisiejsi pierwszoklasiści- z ogromnym kapitałem zaufania przyszli do szkoły i uwielbiają swoje Panie, które są dla nich najwyższym autorytetem. Nasze dziecko, obdarzone empatią, przechodzi etap naśladownictwa  wszystkiego, co służy skutecznej komunikacji w relacjach międzyludzkich i  okazuje się, że musi kształtować swą innowacyjność w oparciu o wzorce odbiegające od tego, czego go nauczyliśmy. W miarę upływu czasu początkowy entuzjazm zostaje zastąpiony ambicją, koniecznością rywalizacji ,lękiem przed porażką, stresem i fobią szkolną. Dzieciom dostarcza się nowych modeli zachowań, które zabijają naturalną potrzebę wzbogacania wiedzy, nabywania nowych umiejętności, szukania ścieżek i torowania szlaków. Frontalne i grupowe uczenie tworzy wewnętrzne mechanizmy obronne, selektywne i budujące metodologie znajdywania trafionych odpowiedzi - optymalnej ilości punktów w teście. I tak zaczyna się seria rozczarowań, etap negowania  autorytetów, niechęci do czytania dłuższych wypowiedzi, surfowanie po necie, gdzie  ścieżka  prób i błędów prowadzi do  koncentrowania sie wyłącznie na gotowych odpowiedziach, a w dziennikach i programach zaczyna sie gromadzenie zaliczonych tematów, które juz dawno zgubiły z oczu nie tylko dziecko, ale i prawdziwy sens edukacji.




Więcej przeczytasz na ten temat w książce Marzeny Żylińskiej
 "Neurodydaktyka.Nauczanie i uczenie sie przyjazne mózgowi "